Nowa fura

Od dawna podobał mi się wózek ElodieDetails. Ale miałam trzy inne. Na szczęście marzenia się spełniają. Najpierw parasolka od Mothercare zaczęła się rozlatywać. I wydawać przerażające dźwięki. Spacerówka od Graco także nie wytrzymała męskiej ręki, która od początku traktowała ją brutalnie. A Emmaljunga... Emmaljunga przeżyłaby pewnie nawet bombę atomową. Ale ma jedną wadę - nie mieści się do naszego bagażnika.

Tak więc zakup nowego wózka był absolutnie niezbędny. Co prawda Kajtek lubi podróżować na własnych nogach, ale zdecydowanie wolimy go w wózku. Może dlatego, że wypuszczony wolno biegnie z prędkością światła w upatrzonym wcześniej kierunku i żadna siła nie jest w stanie go zatrzymać?

W każdym razie - wreszcie miałam dobry powód, żeby kupić to cudo. Oczywiście okazało się, że wzoru który chciałam nie można dostać, ale z pomocą przyszła Wiola ze sklepu gu-guga.pl i sprowadziła go dla nas.

Pierwsze wrażenia: no, po prostu cudo. Piękny, śliczny, cudowny, niezwykły, prześliczny, uroczy, itd. Co prawda mój brat po przejechaniu nim kilkunastu metrów po płockich ulicach mruczał coś o tym, że producent z równą troską jak o skórzane rączki mógł zatroszczyć się o kółka, ale udaję, że tego nie słyszałam. Jeśli chodzi o mnie - wózek prowadzi się dobrze. Ale trzeba wziąć pod uwagę, że przez ostatni rok najczęściej próbowałam zapanować nad spacerówką Graco, która na najmniejszym wyboju budziła we mnie lęk, że dziecku coś odpadnie. A przed każdym wyższym krawężnikiem najpierw odmawiałam modlitwę, a dopiero potem odważałam się spróbować go pokonać.

W wózku na pewno jest sporo miejsca. I chyba jest całkiem wygodnie - Kajtek oczywiście walnął focha, że go uwięziliśmy, ale nie darł się, że mu niewygodnie.

Jest też całkiem sporo miejsca pod wózkiem. I ma zapinaną na suwak kieszeń. Naszemu drugiemu królewiczowi wózek spodobał się od  razu i zmusza nas teraz, by go wozić.

Reasumując: wózek jest piękny. I pewnie głównie płacimy za jego wygląd. Ale moim zdaniem warto, bo czy już wspominałam, że jest piękny? :)