Jakiś czas
temu na fb podlinkowałam wpis o zestawie klocków nawiązujących do powstania
warszawskiego. Oczywiście w tonie, że to straszne, okropne, olaboga. W dyskusji
dodałam jeszcze, że moje dzieci NIGDY PRZENIGDY nie dostaną żadnej zabawkowej
broni i że takie zabawy są w naszym domu wykluczone.
Minął rok.
W domu nie było żadnej zabawkowej broni. Ale moim dzieciom w niczym to nie
przeszkadzało. Odgrywali bitwy używając zabawkowych garnków i patelni (pokrywki
to tarcze, garnki - miecze). Przy śniadaniach mieliśmy pokazy szermierki na
sztućce. A gdy brakło rekwizytów - zaczynały się walki na wyimaginowane miecze.
Skapitulowałam.
Dostali profesjonalne uzbrojenie.
Nie
oglądają bajek z takimi scenami, nie mają takich obrazków w książkach. Nie wiem
skąd wzięła się ta pasja. Podejrzewam przedszkole (przynieśli z niego wiele
uroczych zachowań - moim ulubionym jest chyba stukanie się szklankami w czasie
posiłków). Ale zaczynam podejrzewać, że dzieci tak mają.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz