Powinnam napisać, że slow life, że kontemplujemy
codzienność, że wypiekamy pieczywo, hodujemy warzywa i parzymy kawę w chemexie,
jednocześnie ubijając śmietanę na masło. A o poranku boso biegamy po wilgotnej
trawie, łapiąc pierwsze promienie słońca. I że dlatego nie ma nas w internecie,
bo celebrujemy momenty.
Niestety rzeczywistość jest dużo brutalniejsza. Nie ma nas,
bo nie mamy czasu na nic. W biegu, pędzie, próbujemy zachować resztki
równowagi. Lawirując między wiecznym bałaganem, próbujemy się nie pozabijać - i
o wywrócone zabawki, i siebie nawzajem. A to ostatnie nie jest proste. Bo gdy
ze zmęczenia zasypia się o 19 na stojąco, gdy w pracy jest się codziennie przez
3 tygodnie, wtedy najprostsze rzeczy przerastają. Mając więc wolne 15 minut
zdecydowanie lepiej poświęcić je na domycie dzieci, niż próbę udawania
idealnego świata w internetach.
Ale jest wiosna, jest ciepło, za chwilę kilka wolnych dni.
Są plany, marzenia i determinacja, żeby przetrzymać cięższe chwile i dać radę.
Bo warto.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz