czwartek, 25 września 2014

Dziura w czasoprzestrzeni



Na trasie przedszkole-dom czai się jakaś dziura w czasoprzestrzeni. Bo jak inaczej wytłumaczyć to, że droga do przedszkola zajmuje 10 minut, a powrót z przedszkola ponad godzinę?



A poza dziurą czyhają na nas kasztany, liście, kamienie, patyki... Wszystkie zachwycające i proszące o podniesienie. Cierpliwie łapiemy ostatnie promienie słońca, zbieramy skarby do naszego workoplecaka pierwotnie przeznaczonego na kapcie (Co tam masz?). Układamy bukiety z liści - przy okazji przekonałam się, że mój syn jest niezwykle empatyczny - zbiera tylko te najmocniej wydeptane i najmniej reprezentacyjne okazy. I ostentacyjnie zdejmujemy kurtki, jak tylko pogoda na moment robi się łaskawsza :)














2 komentarze:

  1. U mnie to dzialalo w ten sposob, ze zawsze mowilam Jaskowi, ze idac do przedszkola spieszymy sie (bo wiadomo, ze wszystko na ostatnia chwile) a wracajac mamy w koncu czas kopnac wszystkie kamienie, pozbierac interesujace patyki i liscie czy pobiegac tam i z powrotem po krawezniku. Gorzej niestety to wychodzilo kiedy i wracajac do domu spieszylam sie (bo drugi czeka i placze za mamusia ;) i Jasiek oburzal sie, ze przeciez obiecalam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas rozwiązanie jest prostsze - do przedszkola Franek dociera niesiony na barana przez tatę. Ja niestety tyle siły nie mam ;)

      Usuń