Ostatnio mało mam czasu na bloga. Nowa praca okazała się zajmować więcej niż 8 godzin dziennie, do tego dochodzą wszystkie pierdoły okołodomowe. I dzieci. Franek, który poszedł do przedszkola i mimo tego, że niezwykle szybko się zaadaptował, to właśnie teraz potrzebuje najwięcej czasu i uwagi. Kajtek, nasz mały przeciwpancerny, pozornie jest dzielny i niczym niewzruszony. Ale pod tą odporną na siniaki i obicia skórą kryje się bardzo wrażliwy maluch.
Dlatego pierwsza rocznica bloga gdzieś mi uciekła. Była w ubiegłym tygodniu...
A przecież od roku (ponad!) blog stał się ważną częścią naszego życia. Dzięki niemu odkryłam chyba największą pasję. Początkowo zdjęcia na bloga miał robić mi brat. Ale brat postanowił przeprowadzić się do innego miasta. Na otarcie łez zostawił mi swoją lustrzankę, podręcznik Petersona i zakaz używania innego trybu niż manualny. Nie będę oszukiwać - początki były bolesne. Bardzo. A efekty wychodziły mniej więcej takie:
Czyli, że raczej słabo. Klęłam pod nosem i ćwiczyłam. Próbowałam, sprawdzałam, zmieniałam ustawienia. I klęłam. Pierwszy moment, kiedy poczułam, że coś z tego klęcia wychodzi, był nasz zeszłoroczny wrześniowy wyjazd nad morze. Zaczęłam w miarę panować nad aparatem. I efekty zaczynały mi się coraz bardziej podobać:
Teraz dopiero widzę, ile jeszcze nauki przede mną. Ale też wiem, że chcę się uczyć. I chcę robić coraz lepsze zdjęcia. Coraz częściej zastanawiam się nad tym, czy nie rzucić etatu w cholerę i nie iść na całość. Ale chyba jestem na to za dużym tchórzem.
Blog to jednak nie tylko fotografia. Największą zaletą jego posiadania okazało się poznawanie ludzi. Ludzi, którzy inspirują, zachwycają.
Gdyby nie to miejsce, nigdy nie poznałabym cudownych blogerek z mojego miasta:
- Asi, którą podziwiam za szczerość, opiekuńczość i pracowitość. Jej blog jest pięknym pamiętnikiem, który Lenka i Zuzia będą kiedyś ze wzruszeniem czytać
- Ilony z sercem na dłoni, zawsze potrafiącej szczerze wyrzucić wszystko, co jej leży (lub nie leży) w serduchu
- Wioli, przebojowej mamy energicznej Lu, której spokój podziwiam i uwielbiam, a dialogi z Lusią mogłabym prowadzić godzinami.
Nie poznałabym też genialnych właścicielek różnych firm, oferujących przepiękne rzeczy.
- Agi z Cottonove Love. Cudne przedmioty, które pokochało pół blogerskiego świata. Piękne lampki codziennie umilają mi wieczory. Takiego ładunku ciepła, dobra i pozytywnej energii jak u właścicielki się nie spotyka na co dzień.
Marta z TITOT zaimponowała mi niesamowicie. Ja z dwójką małych dzieci nie ogarniam logistyki przygotowania obiadu. Ona założyła firmę i stworzyła kolekcję przepięknych rzeczy. Legginsy, kocyki, chusty, kapcie... Wszystko przepiękne, spójne, solidnie wykonane. A do tego cała wizualizacja firmy - torebki, papier do pakowania, wizytówki. Wszystko przepięknie zaprojektowane i wykonane. Nie wiem, kiedy znajduje na to czas. Podziwiam i zachwycam się niezmiernie.
- Agaty z Burr. Przepiękne ręcznie szyte cudowności przez pomagają zasnąć moim wulkanom energii. Pierwsza była panda, potem doszedł wilk. A ostatnio do zgrai dołączył jeszcze dinozaur. Wszystkie stwory są genialne i wyjątkowo wytrzymałe na wszelakie dowody miłości, dawkowane w ilościach hurtowych.
I last, but not least coś, co jest nie do przecenienia. Każdy pojedynczy komentarz na blogu i na facebooku. Wzrusza mnie ogromnie, że chce się Wam pisać, doradzać, pocieszać. Dzielicie się ze mną swoim doświadczeniem. To bezcenne. Dziękuję.
Dziękuję Madziu :* Ja też cieszę się, że Cię poznałam, tylko trochę częściej musimy się widywać, bo coś nam ostatnio nie po drodze :D A co do rocznicy blogowania to życzę Ci aby wszystkie Twoje marzenia z nim związane się spełniły, życzę Ci również całej masy udanych współprac i oczywiście tego abyś w końcu zrealizowała swoje marzenia związane z fotografią :) :*
OdpowiedzUsuńDziękuję :* Ostatnio doba mi się tak skurczyła, że mam problem ze znalezieniem czasu na wysuszenie włosów :) Ale niedługo powinno być lepiej, więc nadrobimy :)
UsuńJa sie bardzo ciesze ze tu trafilam i moge sobie skomentowac od czasu do czasu :) Sama na pisanie bloga sie nie odwaze bo i czasu nie ma i z organizacja u mnie kiepsko a jakies przyjemnosci trzeba w zyciu miec (czytaj: ksiazka niedziecieca czy film nie dla dzieci)
OdpowiedzUsuńTak czy inaczej kibicuje i zycze sobie ogladac Cie i czytac jeszcze dlugo :)
Buziaki