Każdy z nas marzy, aby jego dziecko było kiedyś mądrzejsze od niego. Żeby więcej osiągnęło, zdobyło lepszy zawód, itd. Ale jeśli maluch staje się inteligentniejszy od nas już w wieku dwóch lat, to - zakładając brak większych ułomności umysłowych u nas samych - chyba nie ma się z czego cieszyć...
Sytuacja I
Wieczór, późna godzina. Po dwóch godzinach prób uśpienia towarzystwa przychodzi moment, że ma się naprawdę dość. W tym krytycznym momencie wychodzimy z pokoju chłopaków. Rzucamy jedynie, że w sumie to niech robią co chcą, byleby nie wychodzili z pokoju. Padamy na kanapę, zmęczeni walką i jej perspektywą. I nagle ciszę przerywa dźwięk otwieranych drzwi. Podnosimy się czujni, gotowi wepchnąć towarzystwo z powrotem. Ale naszym oczom ukazują się najpierw bujne loki... na podłodze. A za nimi wczołguje się reszta Franka. Spojrzenie na siebie "co robić?"./ Bo przecież nie możemy go opierdzielić, za to że WYSZEDŁ z pokoju...
Sytuacja II
Pora obiadu. Ciężka pora, jeśli masz w domu niejadka. No, ale przecież nie można się poddawać. Nakładam więc obiad na ulubiony talerz Franka, taki z samochodami. Podstawiam mu pod nos i oczywiście słyszę: "nie". Ale nie poddam się przecież tak łatwo. Próbuję więc zachęcać: "Pod spodem są samochody, jak nie będzie jedzenia, to zobaczysz jakie są fajne". Franek się zamyślił. Zostawiam więc go z tą myślą nad talerzem. Po chwili słyszę ruch w kuchni. Zaglądam z powrotem do pokoju i widzę tył Franka nad talerzem. Ooo, to dobry znak - myślę. Za jakiś czas sprawdzam postępy. Talerz z samochodami pusty, rzeczywiście można je obejrzeć. Ale całe jedzenie przeniesione jest na drugi talerz, który Młody w międzyczasie sobie skombinował...
Pocieszcie mnie, że nie tylko ja tak mam. Bo zaczyna mnie to przerażać :)
Znam to bardzo dobrze. Wypróbowałam już chyba wszystkie możliwe techniki polecane przez super-duper-nianie i psychologów dziecięcych: wspólne zakupy, wybieranie ulubionych potraw, wspólne przygotowywanie posiłków, układanie obrazków z jedzenia, ulubiona zastawa stołowa... Czasem pomaga ketchup - można nim zalać wszystko ;)
OdpowiedzUsuńA najlepsze są komentarze, że to na pewno wina rodziców, bo nie dawali próbować nowych smaków/ karmili łyżeczką/ ogólnie schrzanili sprawę ;)
Usuń