piątek, 13 listopada 2015

Byle do wiosny



Ekwilibrystyka dnia codziennego zaczyna nas przerastać. Bo tak już na tym świecie jest, że jesień + przedszkole = dzieci raczej w domu. Niby jakoś dajemy sobie radę z wirusami i bakteriami, bo na razie (odpukać!) obyło się bez antybiotyków. Ale dzieci z glutami do przedszkola się nie puszcza (chociaż nie jest to standard - moim ulubionym tekstem słyszanym w szatni, po wydaniu przez dziecka rzężąco charczącego dźwięku, jest: a co to za kaszelek kochanie?).