piątek, 21 marca 2014

Drogo nie znaczy lepiej, czyli farby do malowania palcami


Niedawno w sklepie plastycznym znalazłam zestaw farb do malowania palcami. Taki w pełni ekologiczny, nie trujący w razie gdyby dziecko poszło krok dalej i zaczęło spożywać. Cena zestawu była wysoka (coś koło 5 dych), ale przecież na bezpieczeństwu i rozwoju dziecka nie należy oszczędzać.


No więc zestaw kupiłam i przez dwa tygodnie zbierałam się do jego użycia. Bo palcami malowaliśmy już wcześniej, więc doskonale wiedziałam, jaki będzie syf.



Ale odmówiłam trzy zdrowaśki i przygotowałam duży arkusz kartonu, po którym mieliśmy malować.

Ok, jedziemy. Pierwszy problem był przy otwieraniu moich pięknych, ekologicznych farb. Folia ładnie zeszła tylko z jednej, następne próbowałam otworzyć pazurami, zębami. W końcu skończyło się na histerycznym waleniu w nie ostrzem nożyczek i powtarzaniu w myśli jednego słowa.
Z tego powodu otworzyłam tylko połowę farb z zestawu, na pozostałe zabrakło mi cierpliwości.



Ok, farby otwarte, można malować. Pierwsza próba Franka i zonk. Farby miały konsystencję galarety i były mało intensywne. Na kartonie nie było widać kolorów, zostawiały jedynie mokre ślady.
 


Głęboki wdech. Czego się nie robi dla wspomagania prawidłowego rozwoju dzieci... Dobra, białe kartki znalezione, tektura posłuży nam jako podkładka.


Nadal nie było idealnie. Farby bardziej się mazały, niż malowały. Ale ze względu na ich ekologiczne właściwości nawet wszystkożerny Młodszy się załapał i chwilę sobie pomazał.



Starszy działał zdecydowanie dłużej. Ale ewidentnie więcej przyjemności sprawiało mu macanie glutowatej mazi, niż tworzenie arcydzieła.

 

A po wszystkim okazało się, że te gluty potrzebują baaardzo dużo czasu, aby wyschnąć.


Konkluzja? Następnym razem wymieszam jogurt naturalny z barwnikami. Efekt będzie taki sam, a na pewno wyjdzie taniej... Jeśli ktoś ma ochotę przygarnąć pozostałe farby, to z chęcią oddam. Bo raczej nie zdobędę się na kolejne próby.




4 komentarze:

  1. Fajnie, że spróbowaliście czegoś nowego :) Galaretowata maź to coś dla mojej Zuzi :) Już widzę jak macałaby ją i rozcierała w rączkach :D Arcydzieła przecudne, więc macie co wspominać :) I pewnie masa sprzątania była potem, więc napewno Mama długo nie zapomni zabawy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, sprzątanie i domywanie dzieci trwało dłużej niż sama zabawa ;) A farby czekają na Zuzię ;)

      Usuń
  2. ja ostatnio kupiłam niby tanie a miałam to samo-chyba zależy od firmy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najgorsze, że przed kupnem nie da się tego sprawdzić. W wakacje mieliśmy farby do malowania palcami z jakiegoś Auchan, czy innego Tesco za niewielkie pieniądze. I były ok, miały konsystencję farb plakatowych, nie uczulały.

      Usuń