piątek, 14 marca 2014

Z kamerą wśród zwierząt


Wszystkie długoterminowe prognozy straszą, że lada chwila wróci zło i zimno. Prognozy pogody traktuję trochę jak wróżbitę Macieja - czyli wiem, że są, i że niektórzy w nie wierzą, sama nie za bardzo się nimi przejmuję. Ale na wszelki wypadek staraliśmy się wykorzystać piękną aurę do maksimum i w środę zabraliśmy nasze domowe zwierzęta do zoo.


A w ogrodzie zoologicznym normalnie wiosna na całego. Zwierzęta przechadzają się po wybiegach, pawie rządzą na alejkach, kwiaty kwitną... A co najważniejsze - ludzie chyba nie wiedzą, że w marcu też można zoo odwiedzać.



Słonie były w sumie fajne, ale miały jedną wadę: były szare. A najfajniejszy słoń na przecież kolorową kratkę...




Lamparta pochłonął spacer i nie zaszczycił nas choćby przelotnym spojrzeniem.



Lew i samice wygrzewały się na słońcu i łapały wiosenne promienie.







Pingwiny. Te znane są w całym mieście z kilku anegdot. Kilkakrotnie próbowały wydostać się na wolność, za każdym razem układając coraz bardziej przebiegłe plany.



Foka, czyli zwierzę które jest mi szczególnie bliskie. Przede wszystkim chyba przez kształty...



Osioł przywitał nas wylewnie. Jednak zapach, który wydobywał się z jego ust powstrzymał nas przed zawarciem bliższej znajomości.




Jak myślicie, które ze zwierząt zrobiło na moich dzieciach największe wrażenie? Może groźny lew? Sympatyczne pingwiny? Bielik? Żyrafy?

Otóż na Franku największe wrażenie zrobił ...Tak! Plac zabaw!





A Kajtek miał wy..łożone na wszystko.


Ale ja się dobrze bawiłam. Do naszego ogrodu zoologicznego chodziłam w dzieciństwie regularnie i doskonale znam w nim każdą alejkę, a także wiele zwierząt. Na pewno odwiedzę je w tym roku co najmniej raz. Ale dzieci zostawię na placu zabaw pod domem. Po co je męczyć dziwnymi rozrywkami?

2 komentarze: