Pierwsze dni wiosny? Jeszcze jej nie ma, pąki dopiero rosną i pęcznieją, pierwsze krzaki nieśmiało zaczynają się zazieleniać. Ale w powietrzu od kilku tygodni czuć wiosnę. I to jest właśnie ten moment, w którym mi lekko odbija.
Raz do roku zauważam u siebie niepokojące objawy. Do domu zaczynam znosić wszystko, co jest w kolorze jasnoróżowym. Ze spacerów przynoszę tony kwiatów. Znoszę doniczkowe cuda i nawet przez pewien czas walczę o to, żeby przeżyły. Piję tylko z pastelowych kubków, najlepiej takich w słodkie kwiatuszki. Na szczęście swoich synów nie ubieram w różowe tiule, choć nie będę ukrywać: w sklepach dziecięcych teraz to właśnie one najbardziej przyciągają moje spojrzenia ;) Ale nawet ich garderoba odczuwa zmianę. Teraz częściej ubieram ich w błękity i biel. Szare t-shirty i granatowe dresy muszą jeszcze chwilę poczekać.
W kilku miejscach domu zamieszkały pastelowe kule i przepięknie wprowadziły odrobinę wiosny. Do pełni szczęścia brakuje mi tylko spaceru po dworze w balerinach :)
W kilku miejscach domu zamieszkały pastelowe kule i przepięknie wprowadziły odrobinę wiosny. Do pełni szczęścia brakuje mi tylko spaceru po dworze w balerinach :)
Cotton Ballsy i pompon: cottonove love <3
:) mam taką samą doniczkę i parę kubków i chyba też dostaję do głowy :)
OdpowiedzUsuńDoniczka jest świetna! Do OBI pojechaliśmy po jakieś śrubki, a wyszłam oczywiście z doniczką ;)
UsuńUwielbiam wasze zdjęcia są piękne
OdpowiedzUsuńDziękuję :*
Usuń