środa, 26 marca 2014

10 rzeczy, które pomogły mi przetrwać pierwszy rok macierzyństwa


Mój młodszy potwór niedługo skończy rok. Powoli myślimy nad zmianą wystroju pokoju (piętrowe łóżko!), oddajemy rzeczy przeznaczone dla niemowlaków. Przy drugim dziecku ten pierwszy rok wspominam nawet z rozrzewnieniem, choć nie zawsze było różowo. Udało nam się przetrwać nie tylko dzięki sile miłości ;) Kilka rzeczy zdecydowanie pomogło nam nie zwariować.


1. Nanozin - spray przeciwko pieluszkowemu zapaleniu skóry. Odkryłam go dopiero jak pojawił się problem. Inne kremy (w tym sudocrem, mustela i linomag) średnio sobie nie radziły z zaczerwieniami. Nanozin rozwiązał problem prawie natychmiast. Dodatkowo świetny jest sposób aplikacji - produkt jest w sprayu, więc nie musimy niczego wcierać, wmasowywać itp. Minusem jest dostępność - w moim mieście trzeba było go specjalnie zamawiać.
Źródło: http://av.pl/4448,nanozin-spray-100-ml-spray.html
2. Infavit witamina D - odkryta niedawno. I żałuję, że pod koniec naszej przygody z podawaniem tej witaminy. Do tej pory bawiłam się z tymi kapsułkami twist-off. Nigdy nie zapomnę pierwszej aplikacji - próba wyciśnięcia kapsułki Frankowi skończyła się wstrzeleniem mu jej prosto do paszczy. Na szczęście udało się ją prawie natychmiast usunąć, ale te kilkanaście sekund stresu pamiętam do tej pory. Dlatego aplikację witaminy za pomocą pompki uważam za wynalazek naprawdę genialny.


3. rozkładany/składany tunel z ikei. Koleżanka poleciła mi go na pierwsze urodziny Franka. Szybko obydwaj oszaleli na jego punkcie. Sami wyciągają go spod łóżka, rozkładają i zaczynają gonitwę wokół niego i przez niego. Jest pisk, jest śmiech, tupanie małych nóżek. Czego chcieć więcej?

Źródło: ikea.pl



4. plastry znieczulające EMLA - naklejamy je na godzinę przed szczepieniem i wizytę w przychodni wszyscy wspominamy miło. Nie działają w 100% znieczulająco - pod koniec wkłuwania u moich chłopaków pojawia się grymas bólu, ale nie przeradza się w płacz. Czyli można wytrzymać. Żałuję, że poznałam je tak późno - pewnie sama na porodówce chodziłabym nimi obklejona przed założeniem wenflonu.

Źródło: ceneo.pl
5. plecak skip - hop - więcej o nim pisałam w tym miejscu.

6. nosidełko baby - bjorn - wiem, że jest sporo przeciwników tego typu nosidełek. Ale niestety moje dzieci nie polubiły chust. Możliwe, że to ja za bardzo się stresowałam próbując umieścić ich w naszej chuście, nad łóżkiem, co by ich nie zabić od razu. W każdym razie każda próba umieszczenia dziecka w chuście kończyła się wrzaskami, płaczem i nienawistnym spojrzeniem. Nosidełko akceptowali od razu. Było idealne na krótkie wyjścia do sklepu.


7. Paklanki - czyli jak za kilka złotych uzyskać wdzięczność otoczenia. W te magiczne torebki pakujemy najprzyjemniejszą część macierzyństwa, czyli zużytą pieluchę. Zawiązujemy, wyrzucamy. I nie musimy ewakuować się z zakażonego miejsca. Niezastąpione w czasie towarzyskich wizyt, ale również we własnym domu potrafią uratować atmosferę. Dosłownie.

Źródło: mnz.pl


8. Mata do kąpieli z siedziskiem Mothercare - używana przez nas od momentu, w którym dzieciaki zaczynały siadać. Siedzisko jest na przyssawkach, dobrze trzyma się wanny. Nawet nasze ruchliwe dzieci nie uwalniały się z niego. A teraz młodszy siedzi sobie w siedzisku, a starszy szaleje na macie, chroniącej go przed poślizgnięciem. Jeśli macie wannę i ruchliwe dziecko - polecam.

Źródło: mothercare.com.pl



9. dresy z h&mu - uwielbiam je i w każdym rozmiarze dzieciaki miały co najmniej dwie pary. Sznurek w pasie utrudnia zabawy w osiedlowego ekshibicjonistę. Sporo kolorów do wyboru, przystępna cena  - 19,90, (dodatkowo można skorzystać z kuponów rabatowych, które często pojawiają się na stronie hm.com.pl). Nawet po dwójce dzieci nie wyglądają jak szmata do podłogi. No i nikt nam nie powie, że nasze dziecko biega w bieliźnie :)


10. Tęcza - w 100% handmadowa ozdoba pokoju chłopaków. Mój projekt, ale ze względu na ogromny brzuch w czasie przygotowywania pokoju dziecięcego (9 miesiąc ciąży), wykonali ją mój brat z mamą. Dlatego ma dla mnie wymiar nie tylko estetyczny, ale także sentymentalny. Co prawda już po jej namalowaniu okazało się, że ta symbolika może zostać źle zrozumiana, szczególnie w pokoju dwóch przedstawicieli płci męskiej. Ale co tam :) Niedługo trzeba będzie przerobić pokój z niemowlęcego na chłopięcy. I pewnie zrobię wszystko, żeby tęczę ocalić.




6 komentarzy:

  1. Musiałam się nieźle zastanowić, aby przypomnieć sobie co dla mnie było ważne. Niby nie tak dawno Maja miała rok a jednak czuję się jakby minęło co najmniej dwadzieścia lat od czasu gdy pełzała. Ja nie wyobrażam sobie wczesnych miesięcy życia dziecka bez poduchy typu rogal. Genialny wynalazek dla mam karmiących. Została z nami jeszcze długo po odstawieniu cyca jako poducha do wygłupów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszyscy używający tych poduch bardzo je zachwalają. A ja głupia myślałam, że to tylko taki niepotrzebny gadżet... Może jeszcze kiedyś będzie okazja, żeby to nadrobić ;)

      Usuń
    2. Też myślałam, że to jakaś fanaberia. Na całe szczęście bez pytania się mnie o zdanie zostałam nią obdarowana :)

      Usuń
  2. Również zostałam obdarowana poducha w czasie ciąży - byl to taki długi waz ktory słuzył mi do spania - spalam na boku z poducha miedzy nogami a końcówkę miałam pod głowa-nie wyobrażam sobie jak przeżyłabym spanie na jednym boku-bo tylko na prawym bylo mi wygodnie) gdyby nie ta poducha, jak urodziła sie Inka to na początku jeszcze trochę mi posłużyła do karmienia a potem zaopatrzyłam sie w mniejsza,oplatająca tylko pas - po tamta w kształcie węża mówić delikatnie była nieco zmarnowana ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli miałam pecha, że żadna ze znajomych osób nie wpadła na to, żeby mi taką poduchę kupić. W sklepach oglądałam je, ale cena wydawała mi się zawsze za wysoka. Będę wiedziała, co kupować przyszłym mamom ;)

      Usuń
  3. Też miałam taką poduchę, a nawet dwie. Kury. Już ich nie używam do karmienia, ale są tak śmieszne, że dołączyły do kanpaowych poduch :)

    OdpowiedzUsuń