poniedziałek, 7 października 2013

Krótka smycz


Od kiedy nasze starsze dziecko usamodzielniło się i ruszyło w świat na własnych nogach pojawił się problem. Nasz syn to urodzony indywidualista. Skoro może chodzić i sam decydować gdzie pójdzie, to po co ma siedzieć w wózku? Albo dać się nosić?
Oczywiście bardzo ucieszyła nas ta chęć do eksplorowania świata. Ale niestety świat ten nie jest za bardzo przyjazny dla małych dzieci. W związku z tym pojawił się problem - w jaki sposób zorganizować spacer? Darcie się w wózku, czy pogoń za indywidualistą wśród pędzących samochodów? A może zrezygnowanie ze spacerów w mieście i wypuszczanie Zbója na łąki pod miastem, z dala od czyhających na niego niebezpieczeństw? H. od początku próbował przeforsować swój pomysł: "kupmy mu smycz. I kask, w komplecie". Mnie się to średnio widziało. Dziecko prowadzone na smyczy? Jak pies? No jakoś nie teges. Może dlatego, że znałam jedną przedstawicielkę kompletnie odmiennego sposobu wychowywania dzieci od mojego, która dla swojego potomstwa kupiła uprząż i smycz w zoologicznym. Bo po co w sumie przepłacać.

I tak tkwiliśmy w impasie przerywanym spacerami, które przyprawiały wszystkich o wyższe ciśnienie krwi.

Aż nagle, zupełnie przypadkowo, w sieci znalazłam to cudo:

Plecak ze smyczą. Genialne w swojej prostocie. Dziecko na uwięzi, ale dyskretnej. Zamówiłam, zapłaciłam i czekałam na przesyłkę. Trochę się obawiałam, że Młody przejrzy nasz plan i nie da się przechytrzyć.

Plecak dotarł. Na pierwsze testy zabraliśmy go do galerii. Normalnie syn nasz organizował sobie slalomy między kupującymi oraz musiał zajrzeć do każdego sklepu, a my oczywiście wraz z nim.
Z drżącym sercem założyliśmy mu plecak (który oczywiście najpierw wzbudził jego zaciekawienie w domu). Młody dumnie ruszył przed siebie. Ja dyskretnie złapałam za pasek (smycz nadal brzmi tak jakoś nieciekawie). Przed każdą próbą wkroczenia do sklepu delikatnie go stopowałam. A Młody bez protestu zawracał.

Następne testy urządziliśmy w pobliżu ulicy. Była tylko jedna próba ucieczki prosto pod nadjeżdżający samochód. Na szczęście z łatwością udaremniona. Także ten test także został zaliczony.


A najlepsze jest to, że plecak wzbudza jedynie pozytywne reakcje przypadkowych ludzi. Nikt na nas nie syczy, że traktujemy dziecko jak psa. Nikt nas nie poucza. Młody wzbudza jedynie uśmiechy :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz