sobota, 19 lipca 2014

Oswajamy wizję przedszkola


We wrześniu Franek ruszy na podbój przedszkola. Mamy więc bezsenne noce, napady paniki i dramatyczne wizje przyszłości. To znaczy ja je mam. Młodemu przedszkole się spodobało i wygląda na to, że powinien szybko się zaadaptować. Ale nie jestem w stanie czekać, żeby się przekonać. Od ponad dwóch miesięcy kupuję wszystkie książki, które w tytule mają "przedszkole". I czytam, przeglądam, a przy okazji przygotowuję sama siebie na przedszkole.



Niektóre z tych książek są świetne, inne zupełnie nietrafione. A jedna jest absolutnie świetna, i obydwoje z Frankiem mamy podobne na ten temat zdanie.


"Lulaki. Pan Czekoladka i przedszkole" Beata Ostrowicka


Znam ją już prawie na pamięć. Do książki dołączona jest płyta, którą Franek wyjątkowo sobie upodobał. A że ostatnio robi u nas za DJ'a - słuchamy tej opowieści średnio 20 razy dziennie.
Fabuła jest mało skomplikowana - mamy przedstawiony cały dzień Hubercika, przedszkolaka. Od momentu gdy budzi go mama, do momentu gdy zasypia. Przechodzimy z nim po kolei przez wszystkie ważne wydarzenia w ciągu dnia: pójście do przedszkola, śniadanie, leżakowanie, obiad, zabawa z kolegami, występ teatrzyku, zabawa na dworze, powrót do domu, dobranocka i spanie. Niby wszystko jest ok, ale w tej książce jest sporo stwierdzeń, które mi się nie podobają, ponieważ niosą w sobie negatywny ładunek emocjonalny. Np: "trzeba odpowiedzieć: - Ja nieee chcęęę iść do przedszkolaaa! Nieee chcęęę!", "Gdy się je w przedszkolu, zawsze trzeba ubrudzić koszulkę albo bluzkę", "Jutro też idę do przedszkola. Żebym tylko nie zapomniał pogrymasić. Mama i Tata tak lubią się w to bawić". No jakoś nie mam ochoty uczyć zabawy w grymaszenie dwulatka.
Książka jest spoko jeśli chodzi o pokazanie rytmu dnia, włączając w to przedszkole. Szata graficzna nie jest w moim stylu. Czcionka jest całkiem duża, więc większość dwulatków powinna sama poradzić sobie z czytaniem. A te nieczytające spokojnie dadzą radę wysłuchać całej historii. Tekst jest dosyć krótki, każde dziecko powinno dać radę przełknąć całość.
Ocena: 3/5


"W przedszkolu" Beaumont Emilie


Popularna seria "Obrazki dla maluchów". Twarde strony, można spokojnie zostawić nawet najbardziej niszczycielskie dziecko z tym egzemplarzem. O ile obok nie zostawicie rozpylacza ognia, nic się jej nie powinno stać. Również ona prowadzi nas z bohaterami przez cały dzień w przedszkolu. Ale zamiast opowieści mamy zbiór zasad i reguł. Czyli na obrazkach widzimy zachowania akceptowane: słuchamy pani, nie plujemy do jedzenia kolegom, a na wycieczkach - nie rzucamy się pod samochód. Dziecko można zostawić z książką - maluchy lubiące obrazki posiedzą nad nią dłuższą chwilę. Dla mnie bardziej stanowi bazę do opowiadania i tłumaczenia tego, co się będzie działo w przedszkolu i jakie zasady tam panują. Strona graficzna mnie nie powaliła na kolana, ale moje dziecko bardzo lubi przeglądać właśnie tę książkę.
Ocena: 3/5


"Jak każdy przedszkolak bawi się i uczy" Dorota Krassowska


Książka nie ma nic wspólnego z przygotowaniem do przedszkola. Pokazane są w niej zabawy, w jakie dzieci w wieku przedszkolnym się angażują: czyli klocki, spacery, plac zabaw, itp. Są pretekstem do rozmowy z dzieckiem o tym, w co się lubi bawić i dlaczego. Więc jeśli macie ochotę pogawędzić na ten temat, możecie zainwestować te kilka złotych.  
Ocena: 1/5



"Basia i przedszkole" Zofia Stanecka

Nasza pierwsza książka z popularnej serii o Basi. Tradycyjnie razem z Basią przeżywamy cały dzień w przedszkolu. Ale zamiast na rytmie dnia i zwyczajach, autor skupia się tutaj na pokazaniu trudnej sytuacji. Otóż jedna z dziewczynek nie jest lubiana przez rówieśników i szykanowana przez kilka koleżanek. Oczywiście Basia się z nią zaprzyjaźnia i morał z całej historii jest taki, że trzeba dać każdemu szansę itd. Książka - moim zdaniem - nadaje się w przypadku konkretnego problemu wyśmiewaniu się z dziecka. Dla mojego Franka taki problem nie istnieje, więc nie widzę potrzeby, żeby go na to przygotowywać. Traktuje wszystkie dzieci tak samo, nie ma żadnych uprzedzeń, więc mam nadzieję, że tak będzie już zawsze. Na wszelki wypadek zostawiam książkę na półce, ale mam nadzieję, że się nie przyda. Aha, lektura może spowodować niechęć do jedzenia szpinaku. Ale graficznie nie mam zarzutu - bardzo fajne obrazki, przyjemne kolory.
Ocena: 3/5



"Przedszkolaki z ulicy Morelowej" Barbara Gawryluk


Książka podzielona jest na kilkanaście krótszych opowiadań. Każde z nich dotyczy konkretnego problemu: trema, osoba z innego kraju w grupie, wypadek kolegi. Oczywiście każdy z nich zostaje rozwiązany, a dzieci uczą się tolerancji, odpowiedzialności, itp. Podobnie jak wyżej - moim zdaniem - do użycia w przypadku konkretnego kłopotu. Opisane są tutaj starsze dzieci niż trzylatki i dla takich jest ta książka przeznaczona. Graficznie nie mam zastrzeżeń.
Ocena: 3/5



"Kajtuś. Moi przyjaciele z przedszkola"


Adaptacja serialu animowanego. Krótkie opowiadanie o pierwszym dniu Kajtka w przedszkolu. Na początku chłopiec nie chce zostać w przedszkolu, tęskni za mamą. Ale dzięki nowym przyjaciołom zaczyna świetnie się bawić i szybki mija mu czas do powrotu mamy. Prosta fabuła, 5 minut czytania. Ilustracje nie są powalające, ale kontrastowe i mocne kolory podobają się małym dzieciom. Trudno mi ocenić książkę, bo niby wszystko jest ok, ale spodziewałam się czegoś więcej. Kupiłam ją głównie ze względu na imię głównego bohatera. Aha, w środku jest plakat, na który można nakleić zdjęcia przyjaciół dziecka.
Ocena: 2/5


"Przedszkoludki. Sto radości i dwa smutki" Agnieszka Frączek


Mój faworyt. Przepiękne rysunki i kolory. Zbiór krótkich opowiadań i wierszyków o sytuacjach i wydarzeniach w przedszkolu. Poczytamy o nudzie, przedstawieniu w przedszkolu, grypie, tęsknocie, leżakowaniu, starszakach, logopedzie... Wszystko napisane jest lekko, zabawnie i przystępnie dla dwu i trzylatka. Naszym ulubionym wierszykiem jest "Gimnastyka dla języka":
Troll na rolkach tropi Olka,
mokra orka truchta w korkach,
szczur na szczudłach prze po kutrze,
żółw trze z chrzęstem kurz w makutrze..."
Genialne, prawda? :)
Ocena: 5/5



"Uśmiech dla żabki" Przemysław Wechterowicz


Ostatnia książka, która słowem nie wspomina ani o przedszkolu, ani o przedszkolakach. Za to mówi o tym, czego najbardziej się obawiam w kontekście września: o lęku separacyjnym. Mała żabka bardzo tęskni za mamą, która poszła do pracy. Mama wyczuwa ten smutek i prosi klienta o przekazanie uśmiechu córeczce. I tak ten uśmiech wędruje przez kilku mieszkańców lasu, aż wreszcie dociera do małej żabki. Od tej chwili rozumie ona, że nie trzeba się smucić, bo mama bardzo ją kocha. Opowieść ilustrują przepiękne rysunki Emilii Dziubak. Tę opowieść można czytać jako pochwałę życzliwości i chęć niesienia bezinteresownej pomocy. Ale w tej chwili dla mnie jej przesłanie jest inne: że mamy zawsze wracają do swoich dzieci. Właśnie to powtarzam, podkreślam mocno Frankowi: że zawsze do niego wrócę.
 


Poluję jeszcze na książkę "Kubuś idzie do przedszkola", której niestety nakład się wyczerpał. A recenzja była zachęcająca. A Wy w jaki sposób przygotowaliście dzieci? Poszliście na żywioł, czy jak ja: panikowaliście już dwa miesiące wcześniej?

4 komentarze:

  1. Mnie czeka za rok, już się boję. Myślę że będę miała większy problem z tym niż Lew;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak czytam w tych książkach fragmenty o wychodzącej z przedszkola mamie, to łzy napływają mi do oczu. Zamiast cieszyć się, że w domu będzie trochę większy porządek i cisza, to ja rozpaczam ;)

      Usuń
  2. Będzie dobrze :) O siebie się nie martwię, bo już jedno tego typu rozstanie za mną - w ramach powrotu do pracy i o dziwo było lepiej niż się spodziewałam. Ale czy ja dobrze rozumiem, że Twój dwulatek już czyta?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aga, mój dwulatek jeszcze nawet nie chce mówić ;) Ale ostatnio spotkałam kilka mam genialnych dzieci... ;) ;)

      Usuń