Jedno dziecka, jedna minuta, tysiąc min. Zresztą zobaczcie sami:
Trudno nadążyć za tym posiniaczonym taranem. W przenośni, i dosłownie. Rano sam schodzi z naszego łóżka i chwiejnym krokiem biegnie do kuchni. W sumie do czasu drzemki się nie zatrzymuje. Ale jak nawet nogi przez chwilę odpoczywają, to chociaż mimika musi pracować. Uwielbiam każdą z tych min. Każdy grymas, każdy uśmiech. Nawet te z serii "are you talkin' to me?". Mój poobijany mistrz mimiki :)
<3
OdpowiedzUsuń:)
Jestem pod wielkim wrażeniem. Świetny artykuł.
OdpowiedzUsuń