Za oknami szaro, buro i mokro. Straszą ulewami, wichurami i powodziami. Najlepiej byłoby zawinąć się w kołdrę i poczekać na lepszą pogodę. Albo podstępem spróbować sprowadzić trochę słońca i lata.
Co najbardziej kojarzy się ze słońcem, morzem i wakacjami? Bo mnie gofry. Z bitą śmietaną spływającą po rękawach. I ze świeżymi owocami.
U nas nadal trwa okres rozpieszczania poszpitalnego. Dlatego gofry na sobotnie śniadanie wydawały się idealnym rozwiązaniem.
Od kilku lat szukam idealnego przepisu. Gofry mają być chrupiące, pachnące wanilią. Żadne ciągnące się gluty. W końcu chyba wreszcie się udało.
Z pomocą przyszedł niezawodny Kukbuk. Bardzo polecam ten dwumiesięcznik, nie zdarzyło mi się jeszcze, żeby któryś z przepisów okazał się niewypałem. Tym razem także się nie zawiodłam.
Gofry z ich przepisu wyszły dokładnie jak powinny: Pyszne i chrupiące. A ten zapach wanilii w domu...
Przepis:
- 2 jajka
- 15 g drobnego cukru
- 270 ml tłustego mleka
- 160 g mąki
- szczypta soli
- 50 g rozpuszczonego i ostudzonego masła (+ kawałek do smarowania gofrownicy)
- 4 krople esencji waniliowej
- 2 jajka
- 15 g drobnego cukru
- 270 ml tłustego mleka
- 160 g mąki
- szczypta soli
- 50 g rozpuszczonego i ostudzonego masła (+ kawałek do smarowania gofrownicy)
- 4 krople esencji waniliowej
Żółtka oddzielamy od białek. Mieszamy je z cukrem, masłem, mąką, sól i 1/3 mleka. Jak nam się ładnie składniki połączą - dolewamy resztę mleka nie przerywając mieszania. Dodajemy esencję. I zaczynamy rozgrzewać ciężką maszynerię. Jednocześnie ubijamy z odrobiną cukru białka (ale bez przesady, mają być sztywne, lecz nie tworzyć wierzchołków). Delikatnie dodajemy je do masy. Gofrownicę smarujemy cienko masłem, nalewamy porcję ciasta i pieczemy ok. 4-5 minut. Podajemy z ulubionymi dodatkami i pławimy się w zachwycie rodziny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz