poniedziałek, 2 czerwca 2014

Idealny Dzień Dziecka


W tym roku spędziliśmy dzień dziecka niesztampowo. A wszystko dzięki naszemu kochanemu dostawcy internetu, który przez ostatni tydzień miał wyjątkowe kłopoty.


A my dzięki niemu nie mieliśmy internetu. Brak internetu spowodował, że nie kupiliśmy dzieciom żadnego prezentu. Bo w okolicznych sklepach straszył plastikowy szajs, zapas książek zrobiliśmy dwa tygodnie temu, a ubrania to nie prezent. Zamiast więc na siłę kupować kolejną plastikową ciężarówkę i pudełko klocków, w które będziemy wdeptywać co wieczór, postanowiliśmy spędzić dzień tak, jak nasze potwory lubią najbardziej. W skrócie: piasek, frytki i lody. Największe przyjemności. Daliśmy się im wyszaleć najpierw na jednym placu zabaw. 









Po godzinie otrzepaliśmy ich, trochę doczyściliśmy i pojechaliśmy przetestować nowe miejsce. 5 min. od nas w Hotelu Herman organizowany był dzień dziecka. Czyli animacje, bańki mydlane i rabat na frytki. Od kilku osób słyszeliśmy, że mają tam niezły plac zabaw, więc postanowiliśmy sprawdzić. Herman nas nie rozczarował. Frytki wciągnęli błyskawicznie, animacje zajęły nasze dzieci na jakieś 10 minut (naprawdę długo), a plac zabaw został przetestowany wszerz i wzdłuż. Wynieśli na sobie połowę piasku, ich twarz przypominała dzieło sztuki współczesnej, a koloru ubrania można było się jedynie domyślić. Czyli się podobało.




















Mieliśmy małą nadzieję, że może się zmęczą i w domu spokojnie chwilę posiedzą. Taaaa.... Kiedy zaczęli roznosić drugą połowę mieszkania uznaliśmy, że nadszedł moment, by zabrać ich na lody. Obaj uwielbiają sieciową kawiarnię w jednej z galerii. Nie ze względu na lody i desery. Uwielbiają wszystkie ciocie z obsługi (i jednego wujka). Ciocie są fajne, bo zawsze dają kilka słodyczy, czasem zabiorą na zaplecze. Tak rozpuściły towarzystwo, że staramy się nie przejeżdżać obok galerii, jeśli nie mamy zamiaru do niej jechać. Bo po jej minięciu na tylnym siedzeniu rozlegają się jęki, płacze i próby wymuszenia zawrócenia.






Po tych atrakcjach każde normalne dziecko padłoby w ciągu 5 minut. Nasze szalały do 22 i gdyby nie nasze rozpaczliwe próby uśpienia, pewnie przeciągnęliby imprezę do rana.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz