poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Kraków - z czym to się je



Ostatnio był Kraków turystycznie. Dzisiaj będzie kulinarnie. Pokażę Wam miejsca, w których nie tylko nas nie otruli, ale i nie wyprosili z powodu dzieci, które postanowiły m.in. usunąć sztućce ze stołu, zamknąć lokal od środka, wysmarować krzesło czekoladą, założyć menu na głowę, klapy od pojemników na sortowane odpady zamienić na huśtawki (barek w Coffeheaven z m.in. cukrem, serwetkami, zatyczkami do kubków z napojami na wynos), itd., itp...

LoveKrove


Czyli amerykańska kuchnia w samym centrum Krakowa. Pyszne burgery, dobre buritos, fajne grubo krojone frytki. Poza tym przemiła obsługa lubiąca dzieci. Do tego stopnia nam smakowało, że następnego dnia nie doszliśmy do zaplanowanej knajpy, tylko po drodze znowu wpadliśmy do LoveKrove. Mają także spory wybór śniadań i desery. Ale po ich burgerze mogłam myśleć jedynie o płatku mięty i wiaderku. Można spróbować także Fritz-Koli. Mają krzesełko do karmienia i dużo cierpliwości dla niepełnoletnich gości, którzy co 30 sekund rzucają o podłogę metalowym widelcem.






ul. św. Tomasza 19, Kraków

Frytki belgijskie na Kazimierzu


Przeczytałam o nich jakiś czas temu u Ryfki. I wiedziałam, że musimy ich spróbować. Mam w domu dwóch frytkożerców, więc nie było innego wyjścia. Poza tym w naszym pięknym mieście kiedyś też można było kupić frytki belgijskie. Tyle, że nie dało się tego czegoś zjeść.
Zachwyty Ryfki okazały się w pełni uzasadnione. Frytki były chrupiące z zewnątrz i miękkie w środku. Genialne były też sosy. Dzieci tradycyjnie upaprały się ketchupem, a ja zakochałam się w majonezie musztardowo-miodowym. Po prostu pycha.


róg Wąskiej i Wawrzyńca, Kraków

Coffeheaven

Sieciówka, ale tak miłej obsługi jak w Krakowie nigdzie u nich nie spotkałam. Moje starsze dziecko drugiego dnia rozpoznało szyld i błagalnym spojrzeniem zmusiło nas do ponownych odwiedzin. Bo że kawę i ciasta mają pyszne, to wiadomo. Ale obsługa, która chce zaadoptować Wasze dzieci, i to w pakiecie, rzadko się zdarza.





www.facebook.com/coffeeheaven
Rynek Główny 41, Kraków
ul. Floriańska 57, Kraków

Bagelmama

Przemiłe miejsce na Kazimierzu, serwujące kanapki z bajgli. Do wyboru jest wiele wersji: na słono, słodko. Próbowaliśmy wersji a'la hamburger (pyszna), new yorkera (z hummusem i wędzonym indykiem). Dzieci upaprały się niemiłosiernie bajglem z nutellą i bananami. Poza tym mają bardzo dobrą lemoniadę. I świetną obsługę, przyjaźnie nastawioną do młodych klientów.






ul. Dajwór 10, Kraków

W każdej z restauracji było przynajmniej jedno krzesło do karmienia. Dostępności przewijaków na szczęście nie musieliśmy sprawdzać.

Korzystałam z przewodnika Joasi ze Styledigger.com. Polecam!


I na koniec krótka refleksja na temat noclegu w Krakowie. Dotychczas korzystaliśmy z hoteli. Mogę szczerze polecić np. Hotel Centrum. Nie najtańszy, ale położony w centrum Nowej Huty, która rekompensuje wiele. Ale to była era przeddzieciowa, więc było łatwiej.

Teraz szukaliśmy mieszkania do wynajęcia na te kilka dni. Bo potrzebowaliśmy kuchni, łóżeczka dziecięcego, itp. Poza tym szukaliśmy czegoś blisko starówki, bo dojazdy z dwójką dzieci tramwajem nam się nie uśmiechały. Skusiła nas strona odkryjkrakow.pl i apartament Tropical Paradise. Zapowiadało się idealnie: zadbana kamienica w centrum, jednocześnie cisza i spokój, parę minut od starego rynku, podwórko z huśtawką idealne do spędzania czasu z maluchami, a klimatyzowany apartament miał być w ciepłych barwach z wystrojem przenoszącym nas do tropiku.

Okazuje się, że słowo "apartament" zrobiło furorę w marketingu, reklamie i mieszkaniowej developerce. Teraz wszystko, co ma cztery ściany jest apartamentem, choćby miało 17 metrów kwadratowych powierzchni. Bo ów "Tropical Paradise" z apartamentem miał tyle wspólnego, co ja z Kate Moss. Gdyby odwrócić kota ogonem, można by napisać, że była to kawalerka na parterze w oficynie starej, wymagającej remontu kamienicy, z podwórkiem otoczonym ceglanymi ścianami, z jedną starą huśtawką. Duży fragment tego "potężnego" podwórza zajmował śmietnik. Mieszkanie małe, lekko już zakurzone, z lodowatą podłogą w łazience i elektrycznym miniaturowym bojlerem, w którym ciepła woda potrafiła się nieprzyjemnie szybko skończyć. A do tego jeszcze stara klatka schodowa z charakterystycznym zapachem wilgoci.


Ale mimo to polecam to miejsce. Bo przede wszystkim jest idealnie zlokalizowane. Z dwójką dzieci (jedno na plecach, drugie w wózku) dochodziliśmy na rynek w 10 minut. Blisko jest też do dworca. Cena też była bardzo korzystna.

Dlatego jeśli szukacie noclegu w Krakowie, przejrzyjcie sobie apartamenty na stronie. Tylko nie traktujcie słowa "apartament" zbyt poważnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz