Kocham Kraków. Kiedyś, w erze przed dziećmi, wypady do Krakowa były banalnie łatwe. Przyjeżdżaliśmy, łaziliśmy, zwiedzaliśmy, jedliśmy, piliśmy i wracaliśmy. Czasami jechaliśmy z listą rzeczy do obejrzenia i przewodnikami, czasami spontanicznie i bez żadnego planu. Nasze dzieci należą raczej do tych grzecznych, więc miałam nadzieję, że wypad z nimi także będzie łatwy i przyjemny.
No cóż, przyjemnie było. Łatwo - nie do końca. Pojechałam z całą listą miejsc, które chciałam zobaczyć i restauracji, w których mieliśmy się posilać i z ciekawości, i po trudach zwiedzania. Niestety, dzieci przypomniały, że je się z nimi w miejscu, które jest najbliżej w chwili, gdy zakomunikują atak głodu.
Zwiedzanie z jednym dzieckiem na barana, a drugim w wózku także nie jest wygodne, a momentami przypomina sport wyczynowy.
Po powrocie do domu miałam wrażenie, że prawie nic nie zobaczyliśmy. Z naszego miejsca zakwaterowania dawaliśmy radę dojść jedynie na rynek. O dalszych podróżach nie było mowy. Tu bowiem były dwie największe atrakcje wg mojego starszego dziecka. Czyli gołębie i konie.
Jedną z niewielu atrakcji, które udało nam się zobaczyć, był jarmark wielkanocny. Może dlatego, że odbywał się na rynku...
A w drodze powrotnej wpadliśmy na chwilę na Kazimierz.
Nie muszę chyba wspominać, że przez prawie cały nasz pobyt padał deszcz. Słońce pojawiło się dopiero, kiedy wyjeżdżaliśmy. Ale my tak mamy zawsze.
Gołębie zawsze były atrakcją Krakowa.. Jako dziecko (kiedy nim byłem), to pamiętam że to była największa atrakcja ;)
OdpowiedzUsuńNo tak, ale gołębie paskudzą, fakt, niesamowicie niszczą elewacje budynków.
A koniki... Cóż, piękne, ale jakże się męczą wśród upałów gdy muszą harować. A dziś niestety, ludzie już tak nie potrafią dbać o swoich podopiecznych. Krew mnie zalewa gdy słyszę, bądź czytam jak padają konie na Krupówkach, czy w Krakowie... Tylko dlatego, że jakiś idiota nie zapewni im wody i cienia w największy upał, a sam najczęściej popija sobie bezalkoholowe w pobliskiej knajpce.
PS Dość przyjemne fotografie. Kilka mi się bardziej podoba pod względem artystycznym i przekazu.
Gołębie mają jedną, wielką zaletę - nie robią "niespodzianek" w locie. I za to je lubię najbardziej ;) A rzeczy, które dzieją się na Krupówkach powinny być tak karane, żeby ci idioci bardziej dbali o konie, niż o siebie.
UsuńAmen .... :)
Usuń