środa, 9 kwietnia 2014

Uzależniające muffinki



Uwaga, ostrzegam: uzależniają. Pierwszą porcję upiekłam w czwartek. W piątek rano chciałam im zrobić zdjęcia na bloga. Nie zdążyłam. Nie przetrwały. Drugą porcję upiekłam w niedzielę rano (zostałam do tego zmuszona groźbami i szantażem). Zdjęcia zrobił mój brat, kiedy jeszcze były gorące. Fotografował je w asyście jęków i ponaglania.




Także robicie je na własną odpowiedzialność.

Muffinki są miękkie i wilgotne w środku. Przepysznie pachną cynamonem. Przepis jest prosty i banalny. Ze spokojem i godnością znosi wszelkie modyfikacje.


Potrzebujemy:

  • 4 jabłka,
  • 4 jajka,
  • pół szklanki oleju,
  • pół szklanki zmielonych orzechów (u mnie włoskie),
  • garść namoczonych rodzynek,
  • 2 szklanki mąki (u mnie 1 pszennej i 1 orkiszowej, ale może być sama pszenna),
  • 1 szklanka cukru,
  • łyżeczka proszku do pieczenia,
  • łyżeczka cynamonu.


  1. Jajka ubijamy z cukrem i olejem
  2. Przesiewamy mąkę, proszek do pieczenia i cynamon. Mieszamy.
  3. Do jajek dodajemy mąkę, orzechy, rodzynki i starte na grubej tarce jabłka. Mieszamy
  4. Napełniamy papilotki (tak do 3/4 wysokości)
  5. Wstawiamy do nagrzanego do 180 st. C piekarnika i pieczemy, aż nam się ładnie zarumienią (około 20 minut)
  6. Wyjmujemy z piekarnika
  7. Możemy posypać cukrem pudrem (lub nie)
  8. Próbujemy poczekać z konsumpcją, aż wystygną


Minimum wysiłku, maksimum efektu. Muffinki wychodzą zawsze. Ale jak mają nie wyjść, jak ma się takiego pomocnika.



2 komentarze: