sobota, 12 kwietnia 2014

Gołębie i konie, czyli największe atrakcje Krakowa


Kocham Kraków. Kiedyś, w erze przed dziećmi, wypady do Krakowa były banalnie łatwe. Przyjeżdżaliśmy, łaziliśmy, zwiedzaliśmy, jedliśmy, piliśmy i wracaliśmy. Czasami jechaliśmy z listą rzeczy do obejrzenia i przewodnikami, czasami spontanicznie i bez żadnego planu. Nasze dzieci należą raczej do tych grzecznych, więc miałam nadzieję, że wypad z nimi także będzie łatwy i przyjemny.


No cóż, przyjemnie było. Łatwo - nie do końca. Pojechałam z całą listą miejsc, które chciałam zobaczyć i restauracji, w których mieliśmy się posilać i z ciekawości, i po trudach zwiedzania. Niestety, dzieci przypomniały, że je się z nimi w miejscu, które jest najbliżej w chwili, gdy zakomunikują atak głodu.
Zwiedzanie z jednym dzieckiem na barana, a drugim w wózku także nie jest wygodne, a momentami przypomina sport wyczynowy.

Po powrocie do domu miałam wrażenie, że prawie nic nie zobaczyliśmy. Z naszego miejsca zakwaterowania dawaliśmy radę dojść jedynie na rynek. O dalszych podróżach nie było mowy. Tu bowiem były dwie największe atrakcje wg mojego starszego dziecka. Czyli gołębie i konie.









Także nasze zwiedzanie kończyło się zawsze na rynku. Więc najwięcej zdjęć mamy z rynku oraz z drogi na rynek :)














































Jedną z niewielu atrakcji, które udało nam się zobaczyć, był jarmark wielkanocny. Może dlatego, że odbywał się na rynku...









A w drodze powrotnej wpadliśmy na chwilę na Kazimierz.





Nie muszę chyba wspominać, że przez prawie cały nasz pobyt padał deszcz. Słońce pojawiło się dopiero, kiedy wyjeżdżaliśmy. Ale my tak mamy zawsze.

3 komentarze:

  1. Gołębie zawsze były atrakcją Krakowa.. Jako dziecko (kiedy nim byłem), to pamiętam że to była największa atrakcja ;)
    No tak, ale gołębie paskudzą, fakt, niesamowicie niszczą elewacje budynków.
    A koniki... Cóż, piękne, ale jakże się męczą wśród upałów gdy muszą harować. A dziś niestety, ludzie już tak nie potrafią dbać o swoich podopiecznych. Krew mnie zalewa gdy słyszę, bądź czytam jak padają konie na Krupówkach, czy w Krakowie... Tylko dlatego, że jakiś idiota nie zapewni im wody i cienia w największy upał, a sam najczęściej popija sobie bezalkoholowe w pobliskiej knajpce.
    PS Dość przyjemne fotografie. Kilka mi się bardziej podoba pod względem artystycznym i przekazu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gołębie mają jedną, wielką zaletę - nie robią "niespodzianek" w locie. I za to je lubię najbardziej ;) A rzeczy, które dzieją się na Krupówkach powinny być tak karane, żeby ci idioci bardziej dbali o konie, niż o siebie.

      Usuń