środa, 23 kwietnia 2014

Spacer z dwójką, czyli mission (almost) impossible


Spacer. Banalna sprawa. Ubierasz się, wychodzisz, zamykasz drzwi, wracasz... Z dzieckiem komplikuje się to trochę. Z dwójką wydaje się już być to mission impossible.


A dokładniej taki mi się wydawało. Bo jak poradzić sobie jednocześnie z dwulatkiem i roczniakiem? Starszy nie chodzi, tylko biega. I nie w jednym kierunku, ale we wszystkich jednocześnie. Tor jego biegu jest równie zaskakujący, jak bieg myśli Antoniego Macierewicza.
Jeśli zaś się zatrzyma, to na dobre. Wystarczy, że zainteresuje go kamień, patyk, płyta chodnikowa i mamy kilkuminutowy przystanek. W końcu kontemplacja rządzi się swoimi prawami. No i do tego dochodzi jeszcze nagłe przemęczenie, które objawia się szantażem emocjonalnym zmuszającym do ulżenia delikwentowi. Czyli wzięcie go na ręce/barana. Jeśli nie zareagujemy, szantaż emocjonalny (czyli duże oczy i podkówka), zmienia się błyskawicznie w groźby słowne (co prawda na razie w dialekcie suahili, ale nadrabia decybelami)
Młodszy też chętnie by pobiegał, ale niestety wożą go w wózku. Taka forma transportu również budzi momentami głośny sprzeciw, jak postoje. Szczególnie te kilkuminutowe.

Przez pierwsze 11 miesięcy posiadania dwójki dzieci nie decydowałam się na samodzielne spacery. Oczami wyobraźni widziałam swoje starsze dziecko wbiegające pod samochód, a w najlepszym wypadku powrót z 15 kg na rękach, przy jednoczesnym popychaniu wózka nogą. Niezbyt zachęcająca wizja, prawda?

Ale przyszła wiosna, za oknami się zazieleniło i żal było spędzać słoneczne przedpołudnia w domu. Zaryzykowałam. Trzy tygodnie temu pierwszy raz wyprowadziłam samodzielnie potomstwo na krótki spacer. Okazało się, że mam mądrzejsze dzieci niż myślałam. Pierwszą trasę wybrałam krótką - na stary rynek i z powrotem. Nakarmiliśmy gołębie, starszy chwilę pobiegał, młodszy pokontemplował piękno płockiej architektury w milczeniu i wróciliśmy. Bez żadnych awantur, wyrywania się i brewerii. Czego się, głupia, bałam?

Teraz bez problemu pokonujemy w trójkę dłuższe trasy. Mamy swój ustalony rytuał. Najpierw obowiązkowo musimy sprawdzić, co słychać u gołębi.






Następnie witamy się z ulubionym pomnikiem.


Wąchamy napotkane kwiaty.



Nie przepuszczamy żadnej fontannie.





Ani patykowi.



Ani bramie.


A czasami nawet jemy lody.




No dobra, niektórzy jedzą same wafelki.




Szkoda tylko, że na starym mieście mojego miasta nie ma ani jednego placu zabaw. Zostaje nam tylko zabawa z gołębiami i w fontannach.

8 komentarzy:

  1. :)
    poczekaj, aż Kajtek zacznie chodzić/biegać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. On już chodzi, a nawet zaczyna biegać. Ale na szczęście jeszcze daje się spacyfikować w wózku ;)

      Usuń
  2. Witam:)
    widziałam Pani sesję zdjęciową z Dzieciaczkami akurat przechodziłam obok:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko nie Pani :) Ten Płock to jednak mały jest :) Sesją zdjęciową trudno to nazwać, bo robiłam zdjęcia tylko wtedy, kiedy w miarę miałam ich obu opanowanych. A takich chwil za dużo nie było :) Pozdrawiam!

      Usuń
  3. podziwiam, że jeszcze dała radę Pani fotki zrobić :)
    ja pilnując mojego dwulatka i jednocześnie usypiając w wózku półroczną córę jestem nieźle upocona ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwszy raz odważyłam się wziąć aparat ze sobą. Przedtem zabierałam jedynie dzieci, klucze i komórkę. A zdjęcia robiłam tylko w chwilach względnego spokoju, czyli np. wtedy, kiedy zajęci byli zjadaniem loda/wafelka, a nie bieganiem :) A ze spacerów zawsze wracam tak spocona, jakbym maraton przebiegła :)

      Usuń
  4. A ja Ci zazdroszczę miejsca zamieszkania, ja gdzie się nie ruszę to ulica i mnóstwo samochodów, upilnować Zuzię graniczy z cudem. Myślę nad zakupem podwójnego wózka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też myślałam o takim wózku, ale po obejrzeniu kilku w sklepach zrezygnowałam, bo to wszystko strasznie duże i ciężkie było. Na dziurawe chodniki się nie nadawało. I nie dałabym rady podjechać tym pod żaden krawężnik. Dlatego pozostały mi negocjacje ze starszym dzieckiem :) A Wam zazdroszczę pięknego placu zabaw, którego nam brakuje :)

      Usuń