Nie mam na myśli dzieci :) Co roku o tej porze razem z pierwszymi pożółkłymi liśćmi przychodzi fala infekcji. Nie dość, że pogoda nas nie rozpieszcza, bo za oknami szaro, buro i deszczowo, to dodatkowo mamy atrakcje w postaci zapchanego nosa, drapiącego gardła i narastającego bólu głowy.
Kiedyś po prostu szłam do apteki, kupowałam pół reklamówki cudownych środków na każdą dolegliwość. Wracałam do domu, zażywałam je zgodnie z instrukcją, robiłam sobie ciepłą herbatę i doczołgiwałam się do łóżka. Tam w towarzystwie Dona Drapera, Hanka Moody'ego lub Cala Lightmana próbowałam pokonać pierwsze objawy choroby. Jeśli ten zestaw nie wystarczał - robiłam herbatę z rumem (a raczej rum z herbatą). Najczęściej to wystarczało. A jeśli nie - to chociaż w dobrym nastroju szłam do lekarza.
W ciąży trochę się to skomplikowało. Wiadomo - wszystko co wprowadzamy do swojego organizmu dostaje też nasz dobrze zbunkrowany potomek. Dlatego lepiej nie ryzykować i starać się najpierw leczyć naturalnie. Leki są ostatecznością.
Podczas karmienia piersią jest podobnie - lepiej ograniczać leki do naprawdę koniecznych.
Najlepiej byłoby w ogóle nie chorować. Mój organizm niestety ma inne zdanie. Każda jesień to przynajmniej jedna infekcja, także w czasie ciąż i podczas karmienia piersią.
Najlepiej byłoby w ogóle nie chorować. Mój organizm niestety ma inne zdanie. Każda jesień to przynajmniej jedna infekcja, także w czasie ciąż i podczas karmienia piersią.
Na szczęście póki co wystarczały domowe sposoby:
- znajdujemy osobę do obsługi dzieci, chociaż na kilka godzin. My bez grama poczucia winy zagrzebujemy się w pościeli i się kurujemy. Wersja premium - osoba obsługująca dzieci obsługuje także i nas :)
- herbata z cytryną i miodem - oldschoolowy, sprawdzony przez kilka pokoleń sposób. parzymy herbatę (wybieram zieloną), dodajemy łyżkę miodu i plasterek cytryny. Pijemy ciepłe,
- mleko z miodem i masłem - polecam ciepłe, w zimnym może miód nam się ciężko rozpuszczać,
- herbata z sokiem malinowym - opcjonalnie można dodać plasterek cytryny dla mocniejszego działania,
- kasza jaglana na wodzie - kasza jaglana ma genialny wpływ na zdrowie, dzięki właściwościom antywirusowym. Specyficznie smakuje, ale jeśli bierze nas choróbsko, to najczęściej jest nam już wszystko jedno. Jeśli jednak Wam nie jest wszystko jedno - można dodać do niej owoce, miód, albo sok malinowy,
- rosołek, najlepiej przygotowany przez własną rodzicielkę. Taki z pokrojoną w plasterki marchewką, podpieczoną na ogniu cebulką i najlepiej domowym makaronem. Nawet jeśli nie pomoże na przeziębienie, to chociaż obiadu nie trzeba gotować,
- jeśli zaczynamy brodzić we własnych gilach, może pomóc olej z sosny - skraplamy nim chusteczkę, którą przykładamy do nosa i się inhalujemy,
- gdy akurat sosna nam wyszła, całkiem niezła jest też maść majerankowa,
- na katar jest jeszcze jeden sposób, ale raczej dla naprawdę zdesperowanych - otóż podobno genialnie pomaga nasze własne prywatne mleko. I nie mam na myśli tego z lodówki :) Zakraplamy odrobinę do nosa i powinno pomóc. Od razu przyznam, że nie próbowałam tego sposobu - może moje piersi po dwóch ciążach nie wyglądają idealnie, ale raczej nie dam rady ich aż tak podciągnąć :)
- polecane są także różne mikstury na bazie czosnku i cebuli. Niestety nie byłam w stanie żadnej z nich wypróbować, bo sam zapach był nie do zniesienia. Raz jeden kupiłam w aptece tabletki dla zagrypiałej ciężarnej, które zawierały między innymi czosnek. Potem przez cały dzień go czułam i próbowałam usunąć ten smak różnymi sposobami, niestety bez większych sukcesów,
- z kupnych preparatów używałam jeszcze Prenalen, syrop dla kobiet w ciąży. Smak to miało malinowy, całkiem zjadliwy. Pomogło, a cena nie powodowała zawału (coś w granicach 20 zł).
Macie jakieś swoje patenty na pierwsze objawy przeziębienia?
Na pierwsze objawy przeziębienia jeszcze mam:
OdpowiedzUsuń- Woda z solą i sodą oczyszczoną w proporcji: pół szklanki wody, pół łyżeczki soli i łyżeczka sody; taką miksturą płuczemy gardło, kiedy zaczyna boleć. Jak już boli, to też można, ale wtedy aż tak szybko nie działa ;)
- Wierzę też i wypróbowałam magiczne właściwości olejków eterycznych ze sklepów zielarskich. Wąchanie olejku eukaliptusowego, kiedy jest katar - od razu odtyka nos w takim przykrym momencie, kiedy nie można oddychać. Na ból głowy (zdarza się u niektórych na początku choroby, na przykład u mnie) bardzo dobrze działa wąchanie olejku lawendowego, można dodać też kilka kropli (max. 2-3, takie olejki są żrące niestety) do jakiegokolwiek kremu i wmasowywać sobie w skronie, bardzo uspokaja i pomaga, mnie nawet w częstych bólach migrenowych. Kiedyś nie wierzyłam w działanie takich metod, ale kiedy w domu zabrakło jakichkolwiek leków i zabrakło też osoby, która mogłaby wyjść i je kupić - okazało się, że jednak pomagają ;)